Rowerem ze Szwajcarii do Hiszpanii cz.6

Oliana – Cambrils

cambrilsOd samego rana zbierałem dowody na to, że Hiszpania nie jest krajem nizinnym. Sporo górek, wmordewind i temperatura dały nieźle w kość. Z tego gorąca zapomniałem o jedzeniu. Po śniadaniu kolejny posiłek zjadłem dopiero około trzynastej. Za to solidny. Odpocząłem godzinę. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów nagle dopadł mnie kryzys, kompletny brak siły, szybkie tętno. Dodatkowe pół godziny odpoczynku przywróciły moc. Rowerowe podróże uczą wiele o własnym organizmie, jego możliwościach i ograniczeniach. Nigdy więcej nie zapomniałem o regularnych mini-posiłkach, a solidnie najadałem się jedynie wieczorami.

Kolejne kłopoty zaczęły się na drodze Montblanc – Rous. Silny wiatr, sznury TIR’ów i wąski pas pobocza ograniczony betonowym korytem głębokim na 70-80 cm. Sam wiatr miotał mnie na wszystkie strony. Miałem dość. Kolejne analizy mapy tylko potwierdzały wyrok – innej drogi nie ma. Ruszyłem ostrożnie, praktycznie stając, gdy mijał mnie kolejny TIR. Znaki nakazywały ograniczenie prędkości do 110 km/h i sądząc po potężnych podmuchach kierowcy wykorzystywali je maksymalnie. Jeden z najtrudniejszych odcinków na całej trasie. Po kilkunastu kilometrach, po minięciu pasma wzgórz, wiatr przycichł. Nauczyłem się też jak ustawiać się do przejeżdżających TIR’ów tak, aby wykorzystać potężne podmuchy. Już po kilku próbach okazało się, że tą moc można wykorzystać! Na podjazdach taki podmuch dawał nawet kilka dodatkowych km/h. To była kolejna lekcja tego dnia: nigdy, ale to nigdy się nie można się poddawać bez walki!

Cambrils – Torra de la Sal – Xativa

Dwa dni, a jakby jeden: płasko, nuda turystycznego wybrzeża. Do historii przejdą tylko spalone plecy. Tą lekcję mogłem sobie darować, ale głupich nie sieją. Byłbym zapomniał – pierwsze w życiu pomarańcze prosto z drzewa! Rozkosz, kolosalna różnica w stosunku do tego, co oferują nasze sklepy. Nowy dzienny rekord odległości – 180 km.

Czas też napisać o niezbyt przyjemnej rzeczy. Hiszpania nie należy do czystych krajów, oj nie. Wzdłuż dróg pełno było odpadków, puszek, PET’ów. Na drogach leżały przejechane zwierzęta – nikt ich nie sprzątał. W temperaturze nie spadającej w dzień poniżej 30 stopni powodowało to paskudny fetor… Dotyczyło to także miast, głównych dróg. Feeeee….