Gujany Trzy!

(1)_ beach-1155849_960_720 (385x278)No I znów jestem w drodze. Już od 10 dni. Tym razem niby w Ameryce Południowej ale jednak nie bardzo. Bardziej na Karaibach, bo to tego typu klimaty tutaj. Zacząłem w Gujanie Francuskiej, potem przez Surinam I teraz siedzę w Georgetown Gujanie. Jutro lecę na Trynidad I potem stateczkiem do Wenezueli, Kolumbia i po kolei kraje Ameryki Środkowej I kończę 11 sierpnia w Mexico City. To będzie chyba interesująca trasa!

Gujana Francuska

Gujana Francuska zabiła mnie swoimi cenami I gdzieś dyndałem na hamaku,w ramach ciecia kosztów. Naprawdę jest tu drożnej niż w Paryżu, bo miałem okazje wieczór tam spędzić I porównywałem ceny. Popatrzyłem z hamaka na trochę dżungli. Głownie padało. Oprócz tego padało. I padało. Rakieta przez to nie poleciała w kosmos, choć pojechałem tam głownie to zobaczyć. Za to żółwie nie zawiodły! Na plaży przy rzece Maroni wpadającej do Atlantyku widziałem piękne potężne leatherbacki składające jaja na plaży. Iście kosmiczne wrażenia. Inny świat. Przemokłem do suchej nitki ale było warto.

Później było Paramaribo, którego główna atrakcja jest sączenie piwa Parbo i podglądanie miasta na tle holenderskiej kolonialnej zabudowy. To najfajniejsza z gujańskich stolic I milo się tamtędy spaceruje.

Gujana

Była kolonia brytyjska. Jest chyba najbardziej karaibska. Pełno palm, rastamanów i rumu. Georgetown to taka większa wioska i do tego ma złą – przestępczą sławę. Luzik na ulicach, ale w gazetach rzeczywiście sporo piszą o przestępczości. Trochę “wujowsko” poleciałem małym samolocikiem zobaczyć przepiękny wodospad Kaieteur. Chyba lepiej by smakował zdobywany lądem, ale I tak było warto. Klimaciki typu stołowe tepuis, gęsta dżungla. Dywany gęstego zielonego jak lecisz samolocikiem. Pięknie.
Jutro lecę do poprzedniej krainy Beenhakera – Trynidadu I Tobago. Tam będę kibicował naszym, może wreszcie włupiemy Niemcom?! Ale tak sobie sprytnie zaplanowałem ze będę miał cały dzień przesiadkowy na Barbadosie. Zobaczymy jak tam jest.