Rowerem ze Szwajcarii do Hiszpanii cz.7

Xativa – Jumilla

jumillaNajciekawszy był odcinek między Yeclą a Jumillą. Znowu zaczęły się górki. Po pokonaniu jednej z nich wyjechałem na rozległą kotlinę. Obraz jak z westernu: wypalona ziemia, pustkowie, palące słońce… Tylko czekałem aż pojawią się Indianie.

Po koczowaniu w namiocie pierwszy raz mogłem rozkoszować się luksusami w hotelu. Klimatyzacja i wanna – cywilizacja bywa tak przyjemna!

Jumilla – Cestril

Po przekroczeniu granicy między Murcią a Andaluzją znikły wypalone, jałowe ziemie. Zastąpiły je ciągnące się po horyzont łany zbóż. Zmienił się także wiatr. Na gorsze. Na zjeździe wiał tak mocno z boku, że przy prędkości powyżej 30 km/h nie można było zapanować nad rowerem. Pomyślałem przez chwilę, że już nawet lepiej by było jakby wiał wmordewind. Na głupszy pomysł nie mogłem wpaść. A tu jak nigdy życzenie spełniło się natychmiast! Kompletny brak drzew, płaski teren otoczony górami, nic nie hamowało rozpędzonego powietrza. Tego dnia wyrównałem niedawny rekord 180 km, ale biorąc pod uwagę spore górki i piekielny wiatr był to rekordowy dzień. Olbrzymie przestrzenie, praktycznie tylko kilka miejscowości, nieliczne samochody sprawiły, że poczułem się prawdziwie wolny… Chciałbym tam kiedyś wrócić…

Castril – Guadix

Piękne widoki i totalne bezdroża – to zapamiętałem z tego dnia. Cztery godziny objeżdżałem 30 kilometrów autostrady. Niestety budując ją nikt nie pomyślał o równoległej drodze lokalnej. Starałem się jechać drogami gruntowymi, ale często było to bardzo trudne. Bliskość pasma Sierra Nevada dawała się we znaki w postaci ostrych zjazdów i podjazdów. Moje asfaltowe opony zadziwiająco dobrze radziły sobie na ciężkich szutrach. Solidnie obciążone tylne koło miało świetną przyczepność. Niestety przednie nie zawsze. Na jednym ze zjazdów „straciłem kontrolę nad pojazdem”, uślizg przedniego koła i gleba. Na szczęcie nic poważnego. Wracając do opon – Schwalbe Marathon to był hit wyprawy – żadnej gumy przez 2500 kilometrów! Niesamowite! A drogi bywały kiepskie…

Kolejna noc w hotelu (brak kempingu).